
Maja długo się przed nim wzbraniała. Protestowała, nie chciała w ogóle o tym pomyśle słyszeć. Być może było za wcześnie, może za szybko jej ulegaliśmy. A może trzeba było spokojnie poczekać na ten moment, gdy okazało się, że jej najlepsi koledzy Grzegorz, Daniel i Aleksander są razem.
Długa izolacja wywołana pandemią, ogromna potrzeba kontaktu z rówieśnikami i lekkie uczucie zazdrości spowodowały zmianę nastawienia. Ogromną zmianę. Wola bycia razem z przyjaciółmi była nieprawdopodobna.
Stanęłam na głowie, aby Maja dołączyła do mieszkania treningowego prowadzonego przez Stowarzyszenie Bardziej Kochani . Podanie, czekanie na zgodę, załatwianie formalności i codzienne pytanie Mai, kiedy wreszcie nastąpi ten moment ?
Udało się! Hurra! 5 marca zawieźliśmy Maję na Narbutta. I…. Ulga i pełnia szczęścia dla nas wszystkich.
Są takie momenty w życiu, że trzeba coś zmienić, odpocząć, zrobić sobie przerwę.
Maja nie dzwoni do nas w ogóle, ja również przestałam już sprawdzać co robi. Cieszę się, że uczy się samodzielności, że nie stoi nad nią nadopiekuńcza matka, że jest wolna.
Uczy się planować i robić zakupy, sprzątać, prasować, robić sobie kanapki na zajęcia, pilnować spotkań na zoomie.
A ja mam czas na refleksję i spojrzenie z boku na nasz dom, na moje podejście do Mai. I teraz widzę, że czeka mnie ogromna praca. Widzę błędy jakie popełniam. Muszę zmienić wiele, bardzo wiele.
Nadopiekuńczość prowadzi do strasznego ubezwłasnowolnienia, a przecież tego nie chcę. Chcę samodzielności dla własnego dziecka.
Jeszcze nie jest za późno na zmianę. Jeszcze mogę to zmienić, trzymajcie kciuki aby się udało.





