Gdy słyszę takie słowa, wraca do mnie powiedzenie, które znam z dzieciństwa. Nie wiem, kto go używał, ale bardzo je lubię.
No właśnie, można czekać, czekać i nie doczekać się. “Jaś nie doczekał …”
I tak jest, bywa w naszym przypadku najczęściej.
W trakcie realizacji projektu stypendialnego stworzyłyśmy z Mają mapę miejsc, w których chciałaby zaistnieć jako artystka. Zagrać, pojawić się, być. Tak, jak jej “normatywni” znajomi. Miejsca , które odwiedza, zna, lubi.










Chwytałam potem za komputer, telefon, pisałam, wysłałam delikatne zapytania. Czy te instytucje, miejsca przyjmą taką oto “artystkę nieidealną”.
Jedni milczeli, inni dawali kurtuazyjnie nadzieję.
O, fajny pomysł, pomożemy. Super.
No i co tego, że super, jak potem czekamy na telefon, na sms, na maila, na messengera. Czekamy jeden dzień, tydzień, miesiąc … i cisza.
Delikatnie się przypominamy – cisza. Potem mniej delikatnie, potem nachalnie dzwonimy. Ja dzwonię, przypominam się już upierdliwie. I cisza, albo telefon zajęty. Tak, potem to już nie można się dodzwonić.
Ale ja jestem uparta, uparta do bólu i będę dzwonić, będę się domagać, aż dojdę do celu.
Na koniec jedna z moich ulubionych piosenek, jest trochę o czym innym, ale tutaj ten fragment akurat pasuje.
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
Jeszcze się spełnią nasze, piękne dni, marzenia, plany
Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom …